wtorek, 1 grudnia 2015

"Z innego świata"

Cześć! :) Dzisiejszy post będzie inny niż wszystkie ponieważ jest to pierwszy rozdział z mojej książki pt. "Z innego świata". Zachęcam do wyrażania swojej opinii w komentarzu.


Obudził mnie głośny dźwięk budzika. Patrzę na zegarek - siódma. Powieki same się zamykają, ale przecież muszę iść do szkoły. Wstaję, a tak naprawdę to półprzytomna siadam na łóżku. Nikt mnie nie pogania, bo jedyną osobą, z którą mieszkam jest mój tata, ale i tak nie ma go nigdy w domu, bo wychodzi do pracy o piątej. Nawet jeśli jest to i tak rzucamy sobie tylko zimne: Cześć. On - bardziej z przymusu niż z własnej woli - pyta się mnie, swojej jedynej córki: Jak było w szkole? To wszystko.
Rozwiódł się z moją mamą jak miałam dwa latka. Nie pamiętam jej. Wiem tylko, że bardzo mnie kochała, a ja nie umiałam jej wtedy przekazać, że to odwzajemniam. Byłam tylko dwu letnim dzieckiem! Więc wraz z moim starszym bratem wyleciała do Ameryki, zostawiając mnie z tym potworem. Ślad po nich zaginął.
Siedząc tak na łóżku, usłyszałam odgłosy dochodzące z kuchni. Rozmowę o mnie, kobiety o niezwykle ciepłym głosie z niemalże dorosłym mężczyzną. Podekscytowana myślałam o tym, że dzisiaj jest mój najszczęśliwszy dzień w życiu - mama przyjechała. Zakładam kapcie. Wchodzę do kuchni, a tam pusto. Mój umysł znowu robi sobie ze mnie żarty. Zaczęłam krzyczeć i płakać jednocześnie. Rozbiłam na podłodze dwa talerze. Tęsknota i ból zżerały mnie od środka.           Zjadłam śniadanie i ubrałam się. Poszłam myć zęby. Patrząc w lustro słyszałam w mojej głowie, jaka jestem słaba, brzydka, że niepotrzebnie staram się wyglądać dobrze, że i tak nikt nie zwróci uwagi na to, że istnieję.
- Smutne - pomyślałam.
Wbrew pozorom mam chyba silną psychikę. Chyba.                                        
   Pakowałam ostatnie książki do plecaka, kiedy usłyszałam wołanie z przed mojego domu. Miałam nadzieję, że jest to moja przyjaciółka Lena.                                                        
  Lena jest moją jedyną koleżanką, która też jako jedyna zna mój sekret. Ma paraliż lewej ręki, ale ma za to kochającą rodzinę, która ją wspiera. Dlatego się przyjaźnimy. Nic nie przeszkadza mi to, że ma niesprawną rękę, a jej to, że mam schizofrenię. Niestety nie chodzimy do tej samej szkoły. Ona chodzi do specjalnej, prywatnej szkoły dla osób takich jaką też jestem ja. No, ale mój tata w życiu nie zapisałby mnie do takiej, bo za drogo. Sam ma Iphone'a, buty Nike'a i ubiera się w najdroższych sklepach, ale co z tego skoro mnie nawet nie może zapewnić wizyt u psychiatry żeby mi pomóc. Wstydzi się córki z "innego świata", ze schizofrenią. Lena jak i jej rodzice mnie akceptują. Marzę o takiej rodzinie jaką ma moja przyjaciółka. Nasze szkoły znajdują się około dwieście metrów od siebie więc chodzimy czasami razem.                                                                                                            
Ale to nie była Lena. Tam najzwyczajniej nie było nikogo.                                                                  
 - Dziękuję umyśle, znowu zrobiłeś mi głupią nadzieję.

Wyszłam z domu. Dojście do szkoły zajmuje mi najczęściej pięć minut. Normalne. Po wejściu na szkolny korytarz poczułam kilka par oczu śledzących mój każdy krok.
Jedna z nich należała do Amelii. Ona od zawsze mnie nie lubiła. Była dla mnie wredna. Większość z was pewnie ma w klasie taką osobę: wszyscy ją lubią, liczą się z jej zdaniem. W przypadku Amelii akurat wszyscy ją lubią, bo ma pieniądze. Mnie się to osobiście się nie podoba. Kolegować się z kimś dla pieniędzy. Dziwne. Teraz Amelia siedziała z gromadką swoich "przyjaciół". Wszystko w normie.
Ale usiadłam. Uczucie zniknęło. Nałożyłam słuchawki na uszy i wyjęłam ulubioną książkę z plecaka. Zawsze tak robiłam. Wtedy mało slyszałam z ust innych osób, więc miałam pewność, że odgłosy to tylko moje zaburzenia. Nagle usłyszałam, jak Amelia krzyczy na mnie:                                              
- Już wszystko wiemy! Myślałaś, że nikt się nie zorientuje? Nie pasujesz tu! Wynoś się! Jesteś inna. Nikt cię tu nie chce! Zbiera mi się na wymioty, patrząc na ciebie!
Nie wytrzymałam. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Przegięła. Odłożyłam książkę, zdjęłam słuchawki. Wstałam.
- Co ty sobie wyobrażasz?! - krzyczałam - Jak śmiesz tak o mnie mówić?! Nie znasz mnie! Jesteś okropna! Ty i twoi pseudo-przyjaciele! Nienawidzę cię!
Uderzyłam ją. W życiu nie byłam zdolna uderzyć kogokolwiek. Nie mam pojęcia jak to się stało.  
Ona po prostu od zawsze działała mi na nerwy i może jej też trochę zazdroszczę...
Patrzyła na mnie oszołomiona, tym co się przed chwilą wydarzyło. Wystraszona, nie wiedziała o co chodzi. Dlaczego posunęłam się tak daleko? Za chwilę głos w mojej głowie będzie mi mówił: "Skocz z jedenastego piętra wieżowca, naucz się latać!" albo "Podetnij sobie żyły, będzie fajnie!" . Ta choroba jest w coraz gorszym stanie, a sama nic nie zdziałam. Na razie, jedyne co mogę zrobić to iść do domu. Nie chcę wysłuchiwać od Amelii, że wezwie policję, że pozwie mnie do sądu... Jakoś, nie.

Weszłam do domu. Wlałam wodę do wanny. Muszę się zrelaksować. Położyłam się. Słyszałam bardzo głośną rozmowę ludzi. Jakby dochodziła zza drzwi łazienki. Zamknęłam oczy...
Nagle poczułam ciągnięcie za włosy.          
- To tylko halucynacje - powtarzałam. - To tylko halucynacje...
Zaczęłam się rzucać. Poczułam wodę chlapiącą moją twarz. Nie, to nie mogą być żadne omamy. Coś lub ktoś jest tu ze mną. Krzyczę.
- Możesz przestać wrzeszczeć?! - odezwał się wreszcie rozłoszczony głos. - Wróciłem wcześniej z pracy... Ale z czego wiem - kontynuował - to ty powinnaś być teraz w szkole! Prawda? Za dwie godziny planowałem wyjechać do pracy ponownie.
Dopiero teraz otworzyłam oczy. Na środku łazienki stał tata i przyglądał mi się z pogardą na twarzy. Nie przyszedł z pracy, ponieważ chciał być kochanym i dobrym tatusiem. Wrócił, bo miał wypadek. Jego twarz była posiniaczona. Rozpłakałam się. Nie, nie dlatego, że coś mu się stało, ale dlatego, że zamiast zapytać się spokojnie: "Kochanie, co tak wcześnie w domu?", on wpadł do łazienki jak burza wrzeszcząc na mnie co ja tu robię. Jego dziecko ma schizofrenię, a on robi mi wyrzuty, że krzyczę. To bardzo, bardzo niefajne. Nie życzę wam z całego serca takich "bliskich".
- Idź do salonu - powiedział - porozmawiamy.
Wyszłam z wanny, założyłam świeże ubrania. Moje oczy były spuchnięte i czerwone od płaczu. Rozczochrane włosy opadały na moje ramiona. Siedzieliśmy po dwóch stronach stołu. Patrząc na siebie przez około minutę. Wreszcie przerwał tą niezręczną ciszę:
- O co ci chodziło z tym: "To tylko halucynajcje"? - jego głos był bardzo spokojny. - Coś się dzieje?   - Nie, wszystko w porządku. Naprawdę to nic takiego... - odpowiedziałam.                                                          
Nie wierzę, że nie wie. Chociaż rzadko się widujemy, ale czy jego, moje zachowanie nigdy nie dziwiło. Zawsze myślałam, że on po prostu się mną nie interesuje.
- Wiem, że nie jest w porządku, Myszko - mówił takim hipnotyzującym głosem. - Powiedz tatusiowi...
- Tato, ja mam... - zwiesiłam głowę nisko, ledwo powstrzymałam się od płaczu - ja mam schizofrenię.
Nie wytrzymałam. Po policzkach spłynęły łzy. Schowałam głowę w rękach. Przyglądał mi się z niedowierzaniem. Nie wiedział co powiedzieć. Słyszałam tylko zamknięcie drzwi.

Siedziałam tak jeszcze około minuty. Pobiegłam za nim. Już myślałam, że mam tatę, który mnie kocha, któremu na mnie zależy. Myliłam się. Siedział teraz w kuchni przy stole nie odzywając się ani słowem. Zobaczył mnie. Nasze spojrzenia się spotkały. Poszłam do swojego pokoju. Znowu słyszę głosy kłócące się w mojej głowie.
- Widzisz jaka jesteś słaba - odezwał się jeden z nich.
- Nie jestem! - krzyknęłam.
Tata wszedł i usiadł na łóżku.
- Nie wiedziałem... - mówił - bardzo mi przykro. Dlaczego nic mi nie mówiłaś?
- Myślałam, że wiesz! - próbowałam walczyć z płaczem, przegrałam. - Nigdy nie zwracasz uwagi na mnie! Wiesz jak ja się czuję? Nie, nie wiesz! Zawsze praca była ważniejsza! Nigdy ja! Twoja jedyna córka, która stara się być jak inni, a ty nawet nie zauważasz moich starań.
Miałam nadzieję, że powie, że to nie tak, że mnie kocha. Myliłam się. Znowu unikął tematu mojej schizofreni.
- Idę do pracy - mruknął ponuro i wyszedł.
Znowu zostałam sama.

piątek, 6 listopada 2015

HAUL: Październik

Czy wy też nie lubicie późnej jesieni? :( Nigdy nie wiadomo jak się ubrać. Nie ma co robić... Ogólnie jesień to dla mnie najgorsza pora roku... Ale udało mi się złapać ostatnie promyki słońca na końcowe zdjęcia! :) Będę się starać wrzucać posty częściej :)





Koszula: Cropp - 99.99 zł
Sweter: Sinsay - 79.99 zł
Jeansy: Reserved - 69.99 zł



Fot. Milena Turska



środa, 28 października 2015

Choroba ;'(

Niestety jestem chora. Podczas choroby żeby nie zarazić osób z mojej klasy, nie chodzę do szkoły :(. 
Ale pomimo tego staram się nie nudzić! Więc robię dużo różnych rzeczy. Jedną z nich jest czytanie. Aktualnie moją ulubioną serią jest Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy. Teraz czytam Klątwę tytana.


Bluzka: Sinsay 29.99
Jeansy: House 99.99


środa, 14 października 2015

HAUL: Wrzesień

Aktualnie pogoda bardziej przypomina końcówkę listopada niż połowę października, ale no cóż... zdjęcia jeszcze klimatem cieplejszego września, choć robione na początku października. :)




 Bluza: New Yorker 99.95 zł 
Koszula: Cropp 99.99 zł 
Pierścionek: Orsay 39.90 zł




Kupiłam jeszcze makaroniki :) Za 12-sto pak zapłaciłam w lidlu 15 zł. :)